-Alice, a co jak się nie uda? A co jak się znienawidzimy? A co jeśli i ten dom spłonie? - Ellie męczyła mnie przez całą drogę do Los Angeles.
- Słuchaj, ja swoich rodziców nie zobaczę już nigdy. Skąd mogę wiedzieć, że u twoich będzie dobrze?
- Będzie dobrze.
- No, ale sama skarżyłaś się, że rodzice cię nienawidzą i tak dalej... - nie wiedziałam jak mam na to odpowiedzieć. No przecież co miałam powiedzieć? Tak El moi starzy do pedofile i totalne chamy?! Wykluczone!
- Będzie dobrze. - bez dłuższego kontynuowania dyskusji wyjęłam mp3, włożyłam jedną słuchawkę do swojego ucha, drugą do ucha Ellie i włączyłam kawałek.
Got something to live for, I know that I won't surrender,
A warrior of youth!
I'm taking over, a shot to the new world order
I Am Bulletproof! - Darłyśmy się na cały głos, aż zakasłałam.
- Ej, wy kretynki! - wrzasnął mój starszy o 3 lata brat - Zamknijcie te pieprzone jadaczki! Chcę w spokoju dojechać do Los Angeles!
- Ryan, to nie ja mam 19 lat i ciągle mieszkam ze starszymi! - rzuciłam w siedzącego pod oknem dresiarza. Tak. I ja i Ellie dresów po prostu nienawidzimy.
- A to nie ja mam czerwone włosy clowna i straszę bachory z pierwszej klasy podstawówki.
- A to nie ja w klasie maturalnej całowałam gości z wf-u.
- Ta, a ty nawet do klasy maturalnej nie dojdziesz, bo albo nie będzie ci się chciało uczyć, albo pochlastasz się na śmierć!
- Wyrzygaj to co powiedziałeś pedale!
- Błagam! Skończcie! - naszą jakże bardzo uprzejmą dyskusję przerwała El. - Ja bym chciała żyć z wami normalnie.
- Sorry mała - znów Ryan musiał otworzyć tą swoją gębę. -, ale jesteś za słaba, żebyś ty u nas nie wiodła spokojnego życia. Jesteś... no jakby to powiedzieć....NUDNA!!!
- Stul pysk pieprzona gnido! - wrzasnęłam w jego stronę, aż oplułam mu twarz. - Mnie to sobie możesz zaczepiać i nazywać jak chcesz, ale odwal się od mojej przyjaciółki! - w tym momencie wstałam i wskoczyłam na miejsce gdzie siedział Ryan i szarpałam, aż rozerwałam mu tą bluzę z napisem rap and roll. Ta, strasznie żałosne.
- Złaź ze mnie do cholery! No i patrz coś zrobiła! - usiadłam na swoje miejsce, a braciszek rzucił w moją stronę kawałek materiału.
- Więc czemu mi nie dziękujesz? Przecież ta bluza to totalna porażka. - Ryan już chciał coś odpowiedzieć, ale przerwał tato, który kierował busem.
- Alice, Ryan, Ellie, jużjesteśmy. To wasz nowy dom.
Gdy tylko zobaczyłam ten wielki piękny budynek, aż zaniemówiłam z wrażenia. Do tej pory mieszkałam w starej, zniszczonej kamienicy, na ostatnim piętrze, gdzie musiałam dzielić pokój ze swoim psychicznym bratem, fanem hip-hopu.
- Wow... - Ellie wyszła z busa jako pierwsza i patrzyła nieruchomo. Wyszłam z busa i objęłam przyjaciółkę.
- Będziemy razem mieszkać, grać w kapeli, w o wiele lepszym garażu, chodzić na niesamowite koncerty w największym mieście...
- Nie zapomnij o szkole. - tak, oczywiście musiałyśmy słuchać tego pieprzonego Ryan'skiego głosu.
- Wal się! - nie rzucając więcej tekstów ruszyłam do bagażnika i zabrałam swoje dwie walizki. Ellie zrobiła to samo i weszłyśmy do domu. Nie no w tym momencie myślałam, że cała moja szczęka opadnie na ziemię. Sam salon był sto razy większy, niż moje poprzednie mieszkanie.
- No, dobra. Dziewczyny. Wasz pokój jest na górze. Zorientujecie się, bo jest na nim napis ''Pokój Ellie i Alice''. - oznajmił tato i pomógł nam zanieść bagaże. Gdy otworzyłyśmy drzwi ujżałyśmy pokój wielkości plaży. Ściany były w moim ulubionym kolorze-czarnym-, a meble były czerwono-białe. W rogu były dwa dość duże łóżka, które okazały się też niesamowicie miękkie. Otworzyłam walizkę i wyjęłam czarno-czerwoną teczkę, w której miałam plakaty takich kapel jak Black Veil Brides, Bullet For My Valentine, Bring Me The Horizon, czy Sleeping With Sirens. Wszystkie porozwieszałam na ścianie, gdzie akurat nie zasłaniał tego żaden mebel, w czym pomogła mi El.
Wszystko było już gotowe. Ja i Ellie zrobiłyśmy cały wystrój. Porozwieszałyśmy wszystkie plakaty, gitary i inne instrumenty, włożyłyśmy do szaf ciuchy, poukładałyśmy płyty na półkach i wiele innych pierdół, które się robi, gdy urządza się pokój.
Usiadłam na łóżku, bo cała ta podróż mnie masakrycznie wykończyła. Jednak zauważyłam coś niepokojącego w zachowaniu Ellie. No cóż, ona zawsze ma różne dziwne odpały bez powodu, ale tym razem coś było na rzeczy. Pytałam się bez przerwy o co chodzi, jednak ciągle się wykręcała. A to kiblem, a to że niby coś się jej przypomniało, czy jeszcze czymś innym. Po jakimś czasie El usiadła na parapecie przy otwartym oknie. Okey, teraz już nie miałam wątpliwości, że to wcale nie jest moja przyjaciółka. Ona nigdy by czegoś takiego nie zrobiła, bo od kąt pamiętam wydawało jej się, że za oknami są jakieś tajemnicze istoty, które porywają ludzi, gdy podejdzie się za blisko. Dlaczego tak twierdzi? Bo kiedyś ponoć widziała, jak jej starszy kuzyn mył okna i wypadł, a gdy ta się wychyliła kuzyna już nie było. Miała wtedy 7 lat i od tej pory boi się być blisko okna przy otwartym.
Dlatego też zdziwiło mnie to, że moja El siedzi sobie spokojnie na parapecie, przy otwartym oknie i patrzyła się przed siebie, z tajemniczym wyrazem twarzy.
Nie czekając, aż sama w końcu mi coś powie podeszłam do niej i spytałam:
- Co? W Los Angeles chyba nie ma tajemniczych istot zza okien, co? - spytałam się unosząc brew do góry i lekko się uśmiechając.
- Alice, błagam! Daj mi spokój! - przez chwilę milczała, po czym dodała. - Ale tak masz rację. Lepiej zamknę to okno. - pośpiesznie zamknęła okno i wskoczyła na łóżko. Poszłam za nią.
- Dobra Elka, nie ściemniaj! Widzę, że coś jest na rzeczy. Nikt przecież nie zna cię tak dobrze jak ja, więc GADAJ!!!! - El zaczęła płakać i wybiegła z pokoju, a ja za nią.
Potem wyszła z domu i pobiegła... do tej opuszczonej kamienicy po drugiej stronie ulicy?!
____
Hej :) Mam nadzieję, że będziecie czytać moje posty i będzie się wam to podobać :) Zapraszam i proszę o wasze linki do blogów :)